Twoja determinacja znalazła odzwierciedlenie, kiedy wśród kibiców wybuchły zamieszki. Właściwie wcale bym o nich nie wiedział, gdyby nie Zbyszek. W którymś momencie zakradł się na siłownię, usiadł i niespokojnie czekał ze wzrokiem wbitym w podłogę, aż zwrócę na niego uwagę. Na to nie trzeba było dużo czasu, bo kto jak kto, ale on zazwyczaj nie czekał, tylko mówił co jest.
- W Warszawie wariują – poinformował i spodziewałem się, że za chwilę się uśmiechnie z utęsknieniem, powie, że chętnie by sobie to z bliska obejrzał, albo nawet i zadziałał, ale nic takiego nie nastąpiło.
- Kibice? – zapytałem na odczepnego, a on spojrzał na mnie jak na odmieńca, wstał i...:
- Tam jest twoja Marlena, na jakim świecie ty żyjesz?
Zapomniałem na śmierć. Kiedy weszliśmy do pokoju, reporter informował o rannej służbie mundurowej. Byłaś tam, ale znaleźli Cię dopiero 15 minut później. Nieprzytomną. Powiedzieli, że rzucono w Ciebie ławką. Ławką... A metalowy stelaż pokiereszował Ci tył głowy. Wiedziałem to, bo zadzwoniła twoja matka. Zapłakana nie mogła prawie oddychać. Kilka minut później bukowali mi bilet do Polski. Docierały do mnie strzępki informacji z tego, co się działo. Twój ojciec wmawiał mi, że kiedy ocucili Cię w karetce, powtarzałaś, żebym się nie martwił. Twoja matka, że tylko moje imię, ale mówiłaś z trudem. Nie zapomnę jak wpuścili mnie do Ciebie, gdy przez moment byłaś przytomna. Twoje ostatnie słowa skierowane do mnie
- Będzie dobrze, Michał. Mów mi, że będzie dobrze – i to było również ostatnie tak harde spojrzenie twoich prawie błękitnych oczu.
***
Został jeszcze tylko epilog. A ja nie mam absolutnie żadnego pomysłu na życie po tym opowiadanku. Bardzo możliwe, że coś pojawi się na Małych Cudach :) Zaczęłam nawet coś pisać, ale przyszłości nie ma to żadnej. Przynajmniej na tą chwilę. Pozdrawiam i zapraszam za tydzień ♥
Nie chcę nawet słyszeć o takim zakończeniu, tak Ci powiem.
OdpowiedzUsuńSmutnych nie umiem jeszcze serduszkować, nie każ mi się tego uczyć.
Pozdrawiam.
[kignaczak]
Powiedz, że będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńCzekam na ten ostatni, chociaż nie chcę końca.
Pozdrawiam :)
Musi być dobrze, bo chyba się zapłaczę. No musi. Proszę.
OdpowiedzUsuń:OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńCo tu można napisać w takiej chwili?
Marlena nie umieraj, Michał cię potrzebuję!
Piękna historia. Dopiero tu trafiłam, by przeczytać wszystko od początku. Pierwszy raz czytam takiego bloga. Z przejęciem, ciekawością czy, rzeczywiście będziemy świadkami tego cudu. Błagam, niech ona przeżyje. :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, u mnie dwójka. Byłoby miło, gdybyś zostawiła po sobie ślad. ;*
http://opowiadanie-nartami-pisane.blogspot.com