"...I jeszcze
Wiem
Że do nich
Gna mnie los

A jednak wciąż
Nie ruszam stąd
Bo może stanie się raz jeden cud
I przyjdziesz dotkniesz mnie
I powiesz
Zostań tu"

niedziela, 21 lipca 2013

ROZDZIAŁ 6

Ty byłaś na Euro2012, ja w Sofii. Wezwali twoją jednostkę, żeby osłaniała pochód rosyjskich kibiców w kierunku Stadionu Narodowego. Byłaś z tego cholernie dumna. Zadzwoniłaś do mnie natychmiast i trajkotałaś szczęśliwa przez dobrze 20 minut, czego słuchać nie mógł ani Olek, ani Zbyszek, który o sobie mówił, że jest człowiekiem nadzwyczaj cierpliwym. Pogratulowałem Ci oczywiście z uśmiechem i dorzuciłem do pakietu parę miłych słówek, kiedy stresowałaś się, że nie zdążysz odebrać munduru.
Twoja determinacja znalazła odzwierciedlenie, kiedy wśród kibiców wybuchły zamieszki. Właściwie wcale bym o nich nie wiedział, gdyby nie Zbyszek. W którymś momencie zakradł się na siłownię, usiadł i niespokojnie czekał ze wzrokiem wbitym w podłogę, aż zwrócę na niego uwagę. Na to nie trzeba było dużo czasu, bo kto jak kto, ale on zazwyczaj nie czekał, tylko mówił co jest.
- W Warszawie wariują – poinformował i spodziewałem się, że za chwilę się uśmiechnie z utęsknieniem, powie, że chętnie by sobie to z bliska obejrzał, albo nawet i zadziałał, ale nic takiego nie nastąpiło.
- Kibice? – zapytałem na odczepnego, a on spojrzał na mnie jak na odmieńca, wstał i...:
- Tam jest twoja Marlena, na jakim świecie ty żyjesz?
Zapomniałem na śmierć. Kiedy weszliśmy do pokoju, reporter informował o rannej służbie mundurowej. Byłaś tam, ale znaleźli Cię dopiero 15 minut później. Nieprzytomną. Powiedzieli, że rzucono w Ciebie ławką. Ławką... A metalowy stelaż pokiereszował Ci tył głowy. Wiedziałem to, bo zadzwoniła twoja matka. Zapłakana nie mogła prawie oddychać. Kilka minut później bukowali mi bilet do Polski. Docierały do mnie strzępki informacji z tego, co się działo. Twój ojciec wmawiał mi, że kiedy ocucili Cię w karetce, powtarzałaś, żebym się nie martwił. Twoja matka, że tylko moje imię, ale mówiłaś z trudem. Nie zapomnę jak wpuścili mnie do Ciebie, gdy przez moment byłaś przytomna. Twoje ostatnie słowa skierowane do mnie
- Będzie dobrze, Michał. Mów mi, że będzie dobrze – i to było również ostatnie tak harde spojrzenie twoich prawie błękitnych oczu.
***
Został jeszcze tylko epilog. A ja nie mam absolutnie żadnego pomysłu na życie po tym opowiadanku. Bardzo możliwe, że coś pojawi się na Małych Cudach :) Zaczęłam nawet coś pisać, ale przyszłości nie ma to żadnej. Przynajmniej na tą chwilę. Pozdrawiam i zapraszam za tydzień ♥

5 komentarzy:

  1. Nie chcę nawet słyszeć o takim zakończeniu, tak Ci powiem.
    Smutnych nie umiem jeszcze serduszkować, nie każ mi się tego uczyć.
    Pozdrawiam.
    [kignaczak]

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiedz, że będzie dobrze.
    Czekam na ten ostatni, chociaż nie chcę końca.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Musi być dobrze, bo chyba się zapłaczę. No musi. Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. :OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
    Co tu można napisać w takiej chwili?
    Marlena nie umieraj, Michał cię potrzebuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna historia. Dopiero tu trafiłam, by przeczytać wszystko od początku. Pierwszy raz czytam takiego bloga. Z przejęciem, ciekawością czy, rzeczywiście będziemy świadkami tego cudu. Błagam, niech ona przeżyje. :c
    Pozdrawiam, u mnie dwójka. Byłoby miło, gdybyś zostawiła po sobie ślad. ;*
    http://opowiadanie-nartami-pisane.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń